Niektórzy nie zaznają śmierci, zanim nie ujrzą Królestwa Bożego (Mk 9,1)

Czy Jezus wypowiedział słowa przepowiedni, które się nie sprawdziły? Odpowiedź wierzącemu chrześcijaninowi narzuca się sama: Nie. Dlaczego więc odnosimy wrażenie, że Jezus się pomylił? Jak Jego słowa brzmiały dla ludzi, którzy go słyszeli? Przy okazji odpowiedzi na to pytanie można spróbować spojrzeć z pewnego dystansu na problem powstania Nowego Testamentu, a także nauk jakie są w nim zawarte.

Postawienie problemu

Pan Jezus wypowiedział do słuchaczy słowa:

Zaprawdę powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, zanim nie ujrzą Królestwa Bożego, nadchodzącego w mocy. [Mk 9,1]

Słowa te rozpatrywane w swoim własnym kontekście zdają się wyrażać myśl, że ci, którzy stali wtedy przed Jezusem za swego życia na ziemi doczekają się finału historii, końca świata, paruzji, sądu ostatecznego. Oczywiście wiemy, że takie rozumienie zostało zweryfikowane negatywnie przez historię. Musimy zatem odszukać właściwy sens wypowiedzi Jezusa – co autor miał na myśli?

Próba znalezienia odpowiedzi

W tym krótkim wersie aż trzy wyrażenia mogą być dwuznacznie zrozumiane. Każde z nich w znaczący sposób wpływa na sens wypowiedzi. Przed przystąpieniem do próby odnalezienia tego sensu, przyjmujemy jedno założenie: Jezus nie popełnił błędu i nie miał na myśli, tego, że ktoś z jego słuchaczy dożyje sądu ostatecznego, paruzji, końca świata. Ewentualna krytyka poniższego rozumowania powinna wyjść od zweryfikowania tego założenia, które ja przyjmuję bezdyskusyjnie.

Niektórzy z tych co tu stoją

Wyrażenie „niektórzy z tych co tu stoją” zawiera słowo  τινες „niektórzy”, pochodzące od słowa τις „ten jeden, konkretny„. Zwolennicy radykalnych, trochę fantazyjnych rozwiązań przyjmują wyjaśnienie, że Jezus mówiąc „niektórzy” miał na myśli „tego konkretnego”. Dodają przy tym założenie, oparte o kolejny wers (w. 2), że „tym konkretnym” był Jan, umiłowany uczeń Pana. Jeśli to do niego były skierowane te słowa, to mógł je odebrać jako obietnicę ujrzenia nieba. Jeśli to była obietnica skierowana do Jana to ona faktycznie się wypełniła. Jan przed swoją śmiercią ujrzał – w wizji – niebo. Wszystko spisał i stąd mamy Księgę Objawienia Jana. To wyjaśnienie ma dwie słabe strony. Wyraz τινες jest jednak w liczbie mnogiej i choć może to wciąż oznaczać, że chodzi o jedną osobę, to jest to nadużycie w stosunku do samego tekstu. Po drugie, nie mamy pewności, że uczeń umiłowany Pana to ten sam Jan, który miał apokalipsę.

Zasmakować śmierci

Sformułowanie „zasmakować śmierci” to semicki idiom oznaczający sytuację, w której śmierć staje się realnym zagrożeniem [1]. Ten sam idiom pojawia się w Heb 2,9. Na ogół rzadko zdajemy sobie sprawę, że Pan Jezus i jego słuchacze nie mówili po grecku tylko po aramejsku. Zapisanie ich rozmów po grecku oddala nas od pierwotnego posmaku, jaki te rozmowy miały. W przekładzie Biblii Warszawskiej w ogóle mamy zwrot „zaznać śmierci”, a w Biblii Poznańskiej „nie umrzecie”! Tymczasem Jezus mówił po aramejsku i użył semickiego idiomu „zasmakować śmierci”, a to nie znaczyło tego samo co „umrzeć”! Gdy Jezus powiedział „zasmakujecie śmierci” zapowiedział, że na jego słuchaczy spadną prześladowania, ale przedtem, niektórym z nich dane będzie zobaczyć Królestwo Boże nadchodzące w chwale. To była wspaniała obietnica, ale nie mająca związku z dożyciem paruzji. W ogóle proszę zauważyć, że na tym etapie, Jezus jeszcze nie mówił o swoim „ponownym” przyjściu. O tym zaczął mówić najpierw na osobności uczniom, a potem po zmartwychwstaniu.

Prześladowania faktycznie spadły na uczniów Jezusa, i o tym nie raz jeszcze Jezus mówił.

Królestwo Boże nadchodzące w mocy

Wyrażanie „Królestwo Boże” w kontekście Ewangelii Marka nabiera szczególnego znaczenia i należy je rozumieć ściśle chrystocentrycznie. Chrystus jest manifestacją Królestwa Bożego, a moment, w którym stanie On w chwale będzie momentem nadejścia „Królestwa Bożego w mocy” [2]. O który moment chodzi? Możemy wskazać dwa, w zależności czy ważniejszy jest dla nas zamysł autora Ewangelii Marka czy nasze spojrzenie na życie Chrystusa z perspektywy. Ewangelista bezpośrednio po analizowanych przez nas słowach opisuje moment przemienienia na górze. Piotr, Jakub i Jan byli na niej świadkami pojawienia się Mojżesza, Eliasza, a także samego Boga. Może to właśnie ten moment miał na myśli Jezus? Osobiście skłaniam się ku tej opcji. Nie bez przyczyny mówimy o górze przemienienia! A może nadejściem Królestwa Bożego w mocy był moment zmartwychwstania jego Króla?

Skupiając się na gramatyce języka greckiego trzeba wskazać, że wyraz εἴδω „widzieć” jest zapisany w formie czasu przeszłego dokonanego. Sens zatem należy odczytać taki: niektórzy z tu obecnych ujrzeli, że Królestwo Boże nadeszło. Ono już nadeszło. W chwili, gdy Jezus mówil te słowa, ono już było obecne. Od tego zaczyna się Ewangelia Marka (1,15). Dla niektórych jest ono widoczne (por. Mk 4,11), a dla innych nie [3].

Kwestia powstania Ewangelii

Przenosząc problem na płaszczyznę procesu powstania Ewangelii i Nowego Testamentu można szukać odpowiedzi uwzględniając inne aspekty. Jednym z nich jest właśnie proces w przebiegu którego doszło do spisania dziejów Jezusa i całego Nowego Testamentu. Badania nad ewangeliami pokazują, że próba ułożenia wydarzeń w nich opisanych w porządku chronologicznym nie zawsze się powodzi. Znany jest kontrast między ewangeliami synoptycznymi, które opisują działalność Jezusa tak jakby trwała ona trzy lata, a Ewangelią Jana, która opisuje wszystko w perspektywie jednego roku. Także słowa Jezusa, które u Mateusza pojawiają się jako Kazanie na Górze, w pozostałych ewangeliach nie pojawiają się w takiej formule, ale są „rozrzucone”. Więc u Marka także możemy zastanawiać się czy przypadkiem słowa w Mk 9,1 na pewno należy odczytywać tak jakby padły przed śmiercią męczeńską? Może jak uważają niektórzy podkreślający, że Ewangelia Marka przesiąknięta jest klimatem apokaliptycznym, nauczaniem o nadejściu Syna Człowieczego, odrzucają powyższe interpretacje i uważają że Mk 9,1 jest osobnym logionem zmartwychwtałego Jezusa [4].

Dodatkowo trzeba mieć na uwadze, że Ewangelie powstały około 30 lat po opisywanych w nich wydarzeniach. Zatem słowa, które w nich są zawarte stanowią do pewnego stopnia już „przepracowany” materiał. To znaczy, że to co powiedział Jezus zostało najpierw jakoś zrozumiane, następnie doprowadziło do powstania potężnego ruchu, a dopiero potem zostało spisane.

Kwestia nauki o czasach ostatecznych

Pamiętajmy także, że patrzymy na słowa Jezusa z perspektywy naszych utrwalonych przekonań i nauk kościelnych. Żadna z tych rzeczy nie istniała w czasach Jezusa. Nasze wyobrażenia zostały w dużej mierze ukształtowane przez pisma Pawła, które dużo mówią o paruzji, sądzie ostatecznym i czasach końca. Paweł mówił o tych rzeczach widząc ich koniec. Jezus natomiast wskazywał na ich początek. Królestwo Boże u Pawła to niebo, ale u Jezusa to synonim przyjścia Mesjasza na świat w celu rozpoczęcia czasów końca.

Podsumowanie

Rekapitulując, wers Mk 9,1 jest problematyczny. Zanim ustali się jego właściwe znaczenie trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników. Preferowane przez autora czytanie kanoniczne, czyli „tak jak jest”, wskazuje, że Jezus mówił do Piotra, Jakuba i Jana, którzy w następujących wersach byli świadkami Jego przemienienia „na górze”. Bardziej mnie interesuje czy chodziło tutaj o górę czy o „górę”. Wszystko stało się „po sześciu dniach”, czyli dnia siódmego na „wysokiej górze”. Dla mnie to wystarczający pretekst by widzieć tutaj coś innego niż na załączonym obrazku.

Przypisy:

[1] Ben Witherington, The Gospel of Mark: A Socio-rhetorical Commentary, s. 262.
[2] William L. Lane, The Gospel According to Mark: The English Text with Introduction, Exposition, and Notes, s. 313.
[3] R. T. France, The Gospel of Mark: A Commentary on the Greek Text, s. 343-344.
[4] M. Eugene Boring, Mark: A Commentary, s. 248.

Dodaj komentarz